sobota, 26 kwietnia 2014

Nobody's Perfect [5]

 

Now,
Terror begins inside a bloodless vein
I was just a product of the street youth rage
Born in this world without a voice or say
Caught in the spokes with an abandoned brain
 

      Myślałem, że zwariuję, kiedy po raz kolejny usłyszałem dźwięk natrętnego budzika. Mocniej zacisnąłem poduszkę na głowie i spróbowałem go zignorować. Niestety, na próżno. Stwierdziłem, że już nie zasnę i jedynym wyjściem z tej sytuacji jest wstanie z łóżka... To było trudne. Cholernie trudne. Najpierw wywlekłem jedną nogę poza obręb łóżka, potem drugą. Ociężale wysunąłem czarnowłosą głowę spod poduszki. Nogi opadły na podłogę, a ja przetarłem zaspaną twarz.
Ledwo otworzone oczy skierowałem w stronę okna. Widziałem wystarczająco, aby stwierdzić, że jest dość ładna pogoda. Przetarłem jeszcze raz oczy i wstałem na własne nogi. Odsunąłem zasłony i spojrzałem na ogród. Zobaczyłem mamę krzątającą się przy grządkach. Wyrywała chwasty, które wyrosły pośród jej ukochanych kwiatów.  Ruszała przy tym rytmicznie głową, więc albo miała włączoną piosenkę, albo nuciła coś pod nosem.
Otworzyłem okno i zaciągnąłem się świeżym powietrzem.
- Cześć mamo - zawołałem wesoło w jej stronę. Odwróciła głowę i uśmiechnęła się.
- Dzień dobry synku, wyspałeś się? - spytała słodkim głosem troskliwej mamusi.
- Hmm... Chyba tak - rzuciłem radośnie. Mama posłała mi jeszcze uśmiech i wróciła do swoich zajęć.
Pozostawiłem uchylone okno i wszedłem do łazienki. Przejrzałem się w lustrze i zamarłem. Włosy były posklejane od krwi, na twarzy widocznych było wiele zadrapań, ręce wyglądały jakby miały bliskie spotkanie z drutem kolczastym. Najwyraźniej w nocy nie kontaktowałem zbyt dobrze, skoro tego nie zauważyłem...
Westchnąłem głeboko i zabrałem się za przemywanie twarzy ciepłą wodą. Syknąłem czując ogromny ból na całej jej powierzchni. Uchyliłem powieki i zobaczyłem wodę zabarwioną na czerwono. Po raz kolejny przemyłem policzki i czoło. Woda nie zmieniała koloru. Odważyłem się spojrzeć w lustro, gdzie zobaczyłem własną głowę pobrudzoną rozmazaną krwią, która nie chciała przestać sączyć się z ran. Wytarłem ją ręcznikiem i podszedłem do szafki w poszukiwaniu jakiejś wody utlenionej, czy czegoś w tym stylu. Wygrzebałem białą buteleczkę i małą paczkę plastrów. Znalazłem też chusteczki. Położyłem wszystko na umywalce i zamknąłem drzwi do łazienki na klucz. Jeszcze raz przemyłem twarz i wytarłem ręcznikiem. Wziąłem wodę utlenioną do ręki i polałem nią największą ranę na czole. Jęknąłem, kiedy niemiłosierne pieczenie ogarnęło moje czoło. Woda spieniła się w momencie i zabarwiła na biało. Wytarłem ją delikatnie chusteczką. Ponowiłem czynność. I tym razem bolało, nawet tak samo jak wcześniej. Oczyściłem resztę ran, prawie zwijając się przy tym z bólu. Stan mojej twarzy nieznacznie się poprawił.
Westchnąłem cięzko, gdy zobaczyłem, jak okropnie wyglądam. Zdenerwowany rzuciłem wszystkim o ziemię i wszedłem pod prysznic. Zacisnąłem powieki, gdy woda spłynęła po mojej głowie i reszcie ciała. Wziąłem do ręki ulubiony szampon i zabrałem się za mycie brudnych włosów. Przy okazji wyczułem, że na czubku głowy mam kolejną, cholernie bolacą ranę.
No świetnie, po prostu zajebiście!
Ledwo stałem pod prysznicem, ale nie przerywałem szorowania skóry głowy.
Doszedłem do wniosku, że przemywanie ran nie miało sensu.
W ogole moje życie nie ma sensu.

*[Frank]*

Jeszcze raz przejechałem ostrzem po udzie.
Wpatrzyłem się w czerwone kropelki krwi wypływające powoli z powstałego zadrapania.
Powtórzyłem czynność, tworząc wzór w rodzaju krzyża.
Teraz kropelek było dwa razy więcej.
Wszystkie tak samo czerwone, ale każda wyjątkowa.
Każda skrywała coś, co bolało.
Każda nosiła w sobie tajemnicę.
Każdą kochałem, a zarazem nienawidziłem.
Każda była okropna, ale piękna.
Powoli przejechałem żyletką po zranionej już skórze. Kolejne krople krwi wydzierały się na zewnątrz.
Kolejne pociągnięcie.
I jeszcze jedno.
I tak w kółko.
Do utraty przytomności.

*[Gerard]*

     Zszedłem na dół po schodach, w celu zjedzenia pożywnego śniadania. Miałem na sobie kilka plastrów. Pod rozpuszczonymi mokrymi włosami skryłem wielki ślad na czole. Miałem nadzieję, że obejdzie się bez zbędnych pytań i tłumaczeń. Bo niby co mam powiedzieć? ,,Mamusiu, nie wiem po co byłem w nocy na cmentarzu i spadłem z ogrodzenia." No błagam! Coraz bardziej przestaję wierzyć w to, że te wszystkie obrażenia spowodował upadek z płotu... Frank musiał nie powiedzieć mi wszystkiego.
Na moje szczęście mama nadal była w ogrodzie, więc wyjąłem ser z lodówki i zabrałem się za robienie kanapek.
Usiadłem przy stole i wgryzłem się w kanapkę z żółtym serem i pomidorem. No i solą oczywiście. Mówią, że sól to biała śmierć tak? W takim razie szybko umrę...
Siedząc rozmyślałem o Franku.
Jest w nim coś... innego. Jest okropnie tajemniczy i brak w nim emocji. I kto pije kawę w środku nocy? Chyba tylko on...
Zresztą, musi mieć jakiś powód, aby nie spać, prawda? Nie zauważyłem, żeby robił coś podejrzanego, ale przecież spałem prawie cały czas. Kto wie, co robił, gdy nie widziałem...
Jedno jest pewne.
Frank jest bardzo dziwnym człowiekiem.
Ale przez to chcę go lepiej poznać i zrobię wszystko, żeby się do niego zbliżyć.

*[Frank]*

Odchyliłem głowę do tyłu i zacisnąłem umęczone powieki. Zacząłem obracać w palcach kawałek metalu. Opadłem lekko do tyłu, na łóżko. Sam nie wiedziałem, po co to robię. Przecież są inne wyjścia z tej sytuacji. Pomoc psychologa, kogoś bliskiego... Z tym, że ja nie mam nikogo bliskiego.
A tak w ogóle, to to jest nawet fajne. Ta ,,zabawa" stała się moją codziennością, wpiła się w moją rutynę. Do bólu zdążyłem się przyzwyczaić. Teraz głębokie zadrapanie odczuwam jak lekkie łaskotki. Albo tak mi się tylko wydaje...? No bynajmniej nawet mi się to podoba. Wiem, że nie robi tego każdy, większość ludzi się tym brzydzi. I dobrze. Niech nienawidzą mnie tak, jak ja nienawidzę ich. Nie potrzebuję nikogo, sam sobie poradzę.
Ugh, jestem okropny.
Kolejne pociągnięcie.

_______________

Kolejny rozdział o niczym.
Nie umiem pisać, wiem o tym.
Mam wrażenie, że znowu narobiłam masę błędów...
Oceniajcie.

_______________

*Pierce The Veil feat. Kellin Qiunn - ,,The King For A Day"

5 komentarzy:

  1. Umiesz pisać! Nawet mi tu nie pisz, że nie, bo przylecę do Ciebie na moim jednorożcu i powiem co o tym myślę! I nie śmiej się! To ma być poważne ostrzeżenie! :P
    Od początku; jasne. Gerard budzi się rano i mówi mamusi "Cześć" stojąc przed nią cały zakrwawiony niczym jakiś zombie. Spoko. Co w tym dziwnego? No przecież normalka. xD
    "Nie zauważyłem, żeby robił coś podejrzanego, ale przecież spałem prawie cały czas. Kto wie, co robił, gdy nie widziałem..." ------>>> No oczywiste, że karmił swoje szczeniaczki wilkołaków! Pewnie Gee tego nie zauważył, bo śnił o jednorożcach, które gonią Mike'a. Ok, tego wcześniej (tego o śnie) nie było.
    Ale no co się stało?! Frank poszedł na spacer ze szczeniaczkami, które nazwał "Frank Junior", "Frank Junior 2", "Frank Junior 3", "Frank Junior 4", "Frank Junior 5" i "Frank Junior 6" i mu się zerwały ze smyczy i rzuciły na biednego chłopaka?! A potem wmówił Gerard'owi, że tamten spadł z ogrodzenia. Echhh... Faceci.
    Oj biedny Gee... Biała śmierć... No przynajmniej dobrze, że nie różowa.
    Gerard chce się "zbliżyć" do Franka? ^^ Podobno wampiry maja jakiś zwierzęcy magnetyzm, który do nich przyciąga. ;_;
    TY WEŹ MI TU DAWAJ SZYBKO NASTEPNY, BO UMRĘ Z CIEKAWOŚCI! A ty oczywiście nie chcesz ofiar, prawda?? Mi się strasznie podoba to całe opowiadanie! No matko...! I ty nie myśl, że możesz przestać je pisać! Ja Ci zabraniam!
    k.a.p.u.j.e.s.z.?.!.
    ~ Killer Queen :*
    Weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha! A takie pytanko.
      Czy oni założą zespół czy nie?

      Usuń
    2. Nie przylatuj! Błagam! ;-; xD
      Ja się nie śmieję! ;-; Ja się boję... ;-; xDD
      O cholera, masz rację! :<
      Mówiłam, że nie umiem pisać... ;-;
      Nic mi się nie zgrywa, jak zwykle.
      No ale, przyjmijmy, że jego mamusia nie widzi zbyt dobrze, a Gee ma pokój na strychu, ok? xD
      Bałam się, że to o robieniu czegoś podejrzanego nie zabrzmi dziwnie :P
      Ale jak widzę, Ty masz swoje własne podejrzenia xD
      A co jeśli on ma koty i nazywają się Frazyli I, Frazyli II i tak dalej...? xD
      Nie będę się wypowiadać na temat tych szczeniaczków... :P Chociaż przyznać muszę, że masz bujną wyobraźnię xD
      Serio... jestem pod wrażeniem... xD
      Ej! Czy ja powiedziałam coś o wampirach? :D No właśnie... xD
      I tak, Gerdzio chce go bliżej poznać, kto wie co z tego wyniknie... 3:D
      NIE UMIERAJ! :<
      Chcę ofiar, ale nie w postaci Ciebie... ;-; xD
      Dobra, może nie przestanę... Ale wiesz dobrze, jak kończy się moje pisanie czegokolwiek :/
      Idę pisać, a Ty zostaw moje kropki!! :D
      O zespole nie mówię nic, kropka. :3

      Usuń
  2. Nie kalecz tak Frania, bo mi się płakać chce :c
    A ogólnie jest świetne! Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i dużo weny i czasu życzę c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, musiałam :< nie płakaj ;-; Dzięki za komentarz, nawet nie wiesz jak dużo to dla mnie znaczy ;)

      Usuń