czwartek, 10 lipca 2014

Każdy potrzebuje pomocy... [7]

           - No cześć - powiedziałem, gdy zobaczyłem w drzwiach Franka. Miał na sobie czarne dżinsy z dość dużymi dziurami na kolanach i koszulkę z logiem Misfits. Jego włosy utrzymane były w 'artystycznym nieładzie', który w połączeniu z jego twarzą wyglądał niesamowicie. No, przynajmniej dla każdej dziewczyny, która leci na pierwszego lepszego...
- Cześć - odpowiedział. Zgadnijcie, uśmiechnął się?
Ależ nie.
Jak zwykle wyprany z emocji.
- To co, idziemy? - spytałem i lekko się uśmiechnąłem.
- No chyba nie będziemy tak stać, nie...? - Nic. Emocji brak.
- Jasne - rzuciłem przeciągając ostatnią samogłoskę.
Szliśmy przez kilka minut chodnikiem. Wymieniliśmy ledwie parę zdań o muzyce. Dowiedziałem się, że lubimy podobne zespoły. Nawet fajnie, zawsze będzie temat do rozmowy.
- Too.. gdzie ta pizzeria? - zapytał w pewnej chwili. Otrząsnąłem się, bo pogrążałem się we własnych myślach.
- Tutaj, za rogiem - odpowiedziałem, a po chwili otwierałem już wielkie szklane drzwi lokalu.
 Po przekroczeniu progu poczułem wspaniały zapach świeżo upieczonej pizzy. Zaciągnąłem się nim i przywitałem z kelnerem. Zdążyliśmy się już trochę poznać, bo bywałem tutaj dość często.
- To co? Co zamawiamy? - spytałem Franka, gdy usiedliśmy przy stoliku i wzięliśmy do ręki menu.
- Szóstkę - odpowiedział po krótkiej chwili.
Spojrzałem na składniki...
Sos, ser, pieczarki... kurczak... odpada.
- Hmm... Nie jem mięsa - powiedziałem bezpośrednio.
- Ugh, w takim razie poprosi się, żeby mięso było tylko na połowie pizzy... To chyba nie problem, co? - rzucił lekko poirytowany Iero.
- Okey.
Niższy chłopak poszedł złożyć zamówienie, a ja w tym czasie spojrzałem w okno, obok którego siedziałem. W pewnej chwili moje oczy się rozjaśniły. Po przeciwnej stronie ulicy zobaczyłem znajomą, szczupłą dziewczynę. Bez namysłu zacząłem pukać w szybę, uśmiechać się i machać rękami jak głupek. Co z tego, że ludzie patrzyli na mnie jakbym dopiero co uciekł z psychiatryka... Ważne, że podziałało!
Dziewczyna spojrzała w moją stronę, a na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Pośpiesznie przeszła przez ulicę i z impentem otworzyła drzwi pizzeri.
- Gerard! - krzyknęła, gdy mnie zobaczyła.
- Katy! - wstałem i wyciągnąłem ramiona w jej kierunku. Ona podbiegła i mocno się we mnie wtuliła. Ja także ją przytuliłem. Staliśmy tak przez chwilę, dopóki nie wrócił Frank.
- O, Gerard, może przedstawisz mnie koleżance? - spytał z lekkim, zadziornym uśmiechem.
- Tak, jasne - powiedziałem odsuwając się od przyjaciółki.
- Katy, to jest Frank - wskazałem na chłopaka. - Frank, to jest Katy, moja stara przyjaciółka - tym razem skierowałem rękę w stronę dziewczyny.
Iero z uśmiechem uścisnął dłoń brunetki. Znaczy... Kiedyś była brunetką..
- Katy, coś ty zrobiła z włosami?! - prawie krzyknąłem zdziwiony patrząc na jej kolorową czuprynę.
Nierówna grzywka w kolorze ciemnego brązu i żółtego przykrywała wyniosłe czoło. Reszta włosów spięta była w niedbałego koka, z którego zwisało wiele kosmyków. Kolorowych. Bardzo kolorowych.
Jeden był zielony, drugi niebieski, trzeci różowy... Chyba nie dam rady policzyć wszysykich kolorów, które miała na głowie...
Zaśmiała się.
- Po prostu trochę je przerobiłam... Skróciłam, dodałam kilka kolorków tu i tam... No i tak jakoś wyszło - odpowiedziała wesoło.
- Przecież kiedyś miałaś takie piękne, gęste, brązowe włosy... - mówiłem nadal zszokowany, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
- Miałam. Jak byłam młodsza. Teraz jestem starsza i nie lubię nudy. Moje włosy muszą zwracać uwagę innych! - po raz kolejny obdarzyła nas szczerym uśmiechem.
A Frank? Siedział po przeciwnej stronie stołu i milutko szczerzył ząbki.
Jeszcze raz spojrzałem na Katy. Moją uwagę przykuło jej ucho...
- Widzę, że przybyło ci kilka... dziesiąt kolczyków od naszego ostatniego spotkania.
Zachichotała.
- No jest tego trochę - odwróciła się do mnie. - Patrz, to mój nowy nabytek - odsunęła koszulkę ukazując przekłutą skórę pod obojczykiem. - Zrobiony tydzień temu - powiedziała z dumą.
Zauważyłem, że Franka to zainteresowało. Podniósł się lekko nad stołem, aby lepiej przyjrzeć się przekłuciu. Zapytał o piercera, cenę, ból... Wszystko.
- Po drugiej stronie też masz? - To jedyne pytanie, z którego zrozumiałem cokolwiek.
- Nie, ale planuję. Mam za to Hip'y  przy biodrach - oboje zajęli się rozmową, a ja starałem się zrozumieć cokolwiek. Gadali o jakiś snejkach, helix'ach, nostril'ach, piercingu i nie wiadomo o czym jeszcze... Z tego, co wiem, snejki to te dwa kolczyki, które Katy ma pod wargą. Więcej nie zrozumiałem ani słowa..
- Ktoś mnie uświadomi? Katy, gdzie jeszcze chowasz kawałki metalu, co?
- Przecież wymieniłam Frank'owi już wszystkie przekłucia, które posiadam...
- Tak, ale ja nie zrozumiałem z tego ani słowa. Powiesz mi ile masz żelastwa na sobie? - zaśmiałem się.
- No cóż... Jak już mówiłam, posiadam jednego przy obojczyku, dwa przy biodrach, snejki pod wargą, double nostrila w nosie i bardzo wiele w uszach... Planuję jeszcze drugiego przy obojczyku i bridge'a - mówiąc to złapała kawałek skóry na nosie, między oczami. - O, tutaj.
- Ahaa... - przeciągnąłem ostatnią sylabę. Znowu z przestrachem spojrzałem na jej ucho. - Katy, przecież twoje uszy były kiedyś dwa razy mniejsze!
Dziewczyna i Iero wybuchnęli śmiechem.
- Zrobiłam tunele, Gerard - spojrzała na mnie litościwie. Zaraz po tym wpadł jej do głowy jakiś okropny pomysł. O tak, ja doskonale znam ten uśmieszek... Myślicie, że już mam uciekać..?
- Pokażę ci coś ciekawego - stwierdziła i złapała się za swój tunel.
Z obrzydzeniem patrzyłem na to, co robi...
Wyjęła okrągły kawałek czegoś z Batmanem [Plug, dla wtajemniczonych xD przyp. aut.] ze swojej mocno rozciągniętej dziurki w uchu...
No ludzie, ja się zaraz porzygam.
Frank oczywiście patrzył na to wszystko z zaciekawieniem...
- Fajne, nie? - spytała Katy uśmiechając się od ucha do ucha. Dumna z siebie.
- Taa... Bardzo - rzuciłem z obrzydzeniem i niedowierzaniem zarazem.
Wesołą rozmowę przerwał kelner, który przyniósł naszą pizzę.
- O, jedzonko - Frank zatarł ręce i oblizał wargę. Zacząłem się śmiać. - Katy, chcesz kawałek? - spytał i wgryzł się w pieczywo.
Spojrzałem na przyjaciółkę. Była blada, a w jej oczach zebrały się łzy. Patrzyła na pizzę wzrokiem pełnym bólu.
- Nie... Dziękuję... - wydukała łamliwym głosem.
- Katy... wszystko w porządku? - położyłem dłoń na jej ramieniu i spytałam głosem pełnym troski.
Nie wytrzymała.
Wybuchnęła płaczem, w pośpiechu złapała torbę i wybiegła z pizzeri.
Nie wachając się ani chwilę poderwałem się i pobiegłem za nią. Frank odłożył pizze i podążył za mną.
Wybiegliśmy przed lokal. Katy siedziała zapłakana na pobliskiej ławce. Skrywała twarz w dłoniach i cała się trzęsła. Podszedłem i usiadłem obok niej obejmując ją ramieniem. Dziewczyna mocno się we mnie wtuliła i zaczęła płakać jeszcze bardziej.
- Cii... Już dobrze - szeptałem głaskając ją po włosach. Frank przykucnął przed nami i pogładził dziewczynę po ramieniu.
Siedzieliśmy tak dobre piętnaście minut, dopóki się nie uspokoiła. Dopiero po tym czasie odważyłem się spytać co się stało...
Katy wyprostowała się, otarła oczy i głośno wciągnęła powietrze.
- Nie mogę patrzeć na jedzenie... - tutaj przerwała i zacisnęła powieki. Nie przerywaliśmy jej. - Nie jadłam nic od... Ponad miesiąca. Żyję na samej wodzie - patrzyła pustym wzrokiem przed siebie. Widać było, że próbuje powstrzymać się od ponownego wybuchnięcia płaczem.
- Jesteś... - zaczął Frank.
- Anorektyczką - weszła mu w słowo. - Tak. Nic nie jem.
Nastała cisza. Nie wiedzieliśmy co odpowiedzieć.
- To ja już pójdę - Katy wstała z ławki i spróbowała się uśmiechnąć. Nie wyszło jej to za dobrze... - Trzymajcie się.
- Odezwij się jeszcze kiedyś - powiedziałem gdy odchodziła.
- Jasne - rzuciła i odeszła.
Patrzyliśmy jeszcze chwilę jak oddala się na swoich chudych nogach w stronę przystanku autobusowego. Później wróciliśmy do lokalu.
- Skąd się znacie? - spytał znienacka Frank, gdy usiedliśmy przy stole.
- Chodziliśmy razem do podstawówki.
- Trzeba jej pomóc...
- Tak, na pewno. Nie możemy jej tak zostawić...
____________________________

Tak, zajebiście. Miał być wieczór Gerarda i Franka, wyszedł wieczór Katy...
Przepraszam.
Taa, nadal uwielbiam Piercing... Nie, nie zapomniałam o nim :3
Ogólnie, to ten rozdział ma dwie wersję. Jedną zaczęłam jeszcze na wyjeździe, ale doszłam do wniosku, że jak każda inna jest do niczego, ale jednak jeszcze bardziej niż zwykle i kartka wylądowąła w koszu. Tą wersję pisałam po nocach, powinna być lepsza xD
Nie wiem, czy się spodoba, przepraszam za tak duże opóźnienia.
A, i wiecie co? Nie wiem, co dalej... :')

A tak w ogóle to Asking Alexandria (zwłaszcza Ben) zainspirowała mnie do włączeniu tutaj czarnych dżinsów z wielkimi dziurami na kolanach xDD <3

Trzymajcie się <3

3 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział. Czekam z niecierpliwością na jakieś głębsze relacje Frania z Gee *pedoface* XD
    Pisz szybko, duuużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo! Zaprosiłaś mnie i JESTEM!
    Nie spodziewałam się czegoś takiego.
    To opowiadanie jest strasznie ciekawe i takie ... insporujące i jeżeli można tak powiedzieć głębokie. ;)Podoba mi się historia Gee i mam nadzieję że razem z Franiem będą razem ;3
    Życzę mnóstwa weny i pozdrawiam
    Wiki

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooł, wpadłam tu kompletnie przypadkiem, ale w sumie na dobre mi to wyszło. Też piszę opowiadania i jak widzę ''oooo, jakaś historia!'' to czytam.
    Zapiszę sobie tego bloga w zakładkach i będę zerkać i czytywać, weny :D

    OdpowiedzUsuń